Rozmowa z Marią Wojtyszko o swojej sztuce „Język obcy“

© Foto: Jakub Krofta
W rozmowie z Wolfgang Barth" (tłumaczenie niemiecko-polskie: Andreas Volk)

Droga Mario,

Motto do JĘZYKA OBCEGO jest cytat J. M. Pliszewskiej: „Zresztą rzeczywistość nigdy nikogo nie interesowało …“ W reakcji na recenzenta FANTAZMATÓW POLITYCZNOŚCI BOHATERKA JA mówi:

„Nie mam pojęcia, kim jest Pliszewska.“ Czy może Pani nam pomóc?

Bardzo cieszę się, że Pan o to zapytał. Większośc ludzi nie zwraca uwagi na takie moje zabawy z tekstem. Pliszewska nie istnieje. Nigdy nie było nikogo takiego. Cała sztuka jest o zagubieniu w postprawdze, dlatego starałam się jak najdokładniej wymieszać rzeczywistość z fikcją. Chciałam pokazać jak to, że nie możemy odróżnić faktów od narracji jest uwodzące i równocześnie zgubne. Żyjemy otoczeni przez fake newsy, w ciągłym lęku, że nawet jeżeli istnieje jakać prawda, to nie mamy żadnego sposobu, żeby do niej dotrzeć. To jak bycie w toskycznym związku, w którym nie obowiązują żadne stałe reguły. Coś, co kilka lat temu wydawało się teorią spiskową dzisiaj jest faktem, wczorajsze fakty okazują się bzdurą itd. Myślę, że nigdy wcześniej w historii ludzkość nie doświadczała takiej destabilizacji emocjonalnej. Nasza rzeczywistość jest jak gabinet krzywych luster, cytowanie nieistniejących ludzi jest moim sposobem na portretowanie tej absurdalności.

Warsztaty scenariuszowe „Turning Point“ grają ważną rolę, żeby dać sztuce strukturę i umożliwiać wiele wypowiedźi postaci. Czy Pani sama uczestniczyła kiedyś w warsztatach Philipa LaZebnika albo czymś podobnym?

Philip LaZebnik jest prawdziwą postacią. Był opiekunem mojego scenariusza podczas jednego z wielu warsztatów, w których brałam udział. Umieściłam go w sztuce dlatego, że symbolizuje świat, w którym istnieją jasne zasady postępowania. Jest figurą dobrego ojca. Spotkałam Philipa w bardzo trudnym dla mnie momencie życia i niezwykle uspokajało mnie wtedy rozmawianie o strukturze scenariusza. Lubię przepisy kulinarne, ulotki leków, instrukcje obsługi i metody pisania. Pozwalają mi trwać w mylnym przekonaniu, że świat nie jest chaotyczny. A Philip LaZebnik jest po prostu jednym z moich ulubionych ludzi na świecie. Uważam, że zasługuje na to, żeby pisano nim sztuki, bo jest miły, dowcipny i empatyczny i naprawdę pomógł mi z tamtym scenariuszem.

Czy Tereszczyńska i jej różowe cinquecento istnieją rzeczywiście?

Pani Tereszczyńska istnieje naprawdę, ale jest kimś innym niż w sztuce. Podpadła mi, bo źle potraktowała mojego syna, a że w normalnym życiu nie za bardzo wychodzi mi bronienie się przed niesprawiedliwością to postanowiłam odreagować umieszczając ją w sztuce. Czasem tak jest, że podczas pisania potrzebuje się jakiekolwiek imienia albo nazwiska dla jakiejś podłej postaci i myślę, że każdy pisarz/pisarka ma swoją kolekcję nazwisk, ktorych używa w takich momentach.

W spisie osób sztuki mamy 19 ról, jest 36 scen, scena teatralna trzeba wyobrazić sobie jako przestrzennie i czasowo otwarte miejsce. Dla reżyserki/reżysera to na pewno nie lada wyzwanie. Czy istnieją już konkretne doświadczenia z praktyki teatralnej? Czy Pani ma własne wyobrażenia inscenizacyjne albo propozycje na ten temat?

W każdym moim tekście jest zawarta mocna wizja przestrzenna, bo zwykle piszę na konkretną scenę. Staram się znać obsadę zanim jeszcze dotknę klawiatury i potem za swój obowiązek uważam uczestnicznie w próbach. Moje pisanie jest organicznie związane z teatrem. „Język obcy“ napisałam dla praskiego teatru X10, na scenę, która przedtem była salą kinową w domu kultury. To z zasady było miejsce alternatywne, offowe, gdzie brakuje garderób i innych wygód dostępnych w dużych teatrach. Od razu podjęliśmy więc decyzję, że aktorzy będą przebierać się na scenie. Reżyserował Jakub Krofta, z którym dużo razem pracujemy. Nasza wspólna droga polega na tym, że rezygnujemy ze wszystkiego, co niepotrzebne, bardzo wierzymy, że siła teatru polega na prostocie. Wystarczy, że człowiek wychodzi na pustą scenę i mówi „jestem gorylem“ i jest tym gorylem, niczego więcej nie trzeba. „Język obcy“ w Pradze zrealizowaliśmy z szóstką aktorów, którzy zagrali wszystkie role. Da się.

Jacek Wakar i Thomas Irmer wskazują w swoich wstępach do antologii Polska jest mytem [Polen ist ein Mythos] na znaczenie Kartoteka Tadeusza Różewicza dla JĘZYKA OBCEGO. Czy Pani zgodziłaby się z taką oceną?

Prawie każda polska sztuka współczesna jest porównywana do Kartoteki i często z kolegami i koleżankami po fachu robimy sobie z tego żarty. Ale na pewno jest tak, że sukces Kartoteki przetarł szlak dla wszystkich tekstów pozbawionych klasycznej struktury dramaturgicznej, sztuk zbudowanych nie na wartkiej akcji ale na introspekcji. Chociaż gdybym sama miała wskazywać zródła inspiracji to pewnie nie wymieniłabym w pierwszej kolejności Różewicza. Bardziej różne rodzaje stand-upu a nawet teatru improwizowanego.

Pani nawiązują w swojej sztuce do Henryka Ibsena, na przykład przy porównaniu człowieka do cebuli. Jakie znaczenie ma dla Pani Peer Gynt w odnosieniu do JĘZYKA OBCEGO?

Peer Gynt jest przepięknym tekstem, wlaśnie dlatego, że mnóstwo w nim niejasności i takiej pisarskiej nieodpowiedzialności, która owocuje tym, że wiele wątków się urywa, nie pasuje. Ale wewnątrz tego dramatu jest rozpaczliwe wołanie o zrozumienie, o kontakt z drugim człowiekiem. Peer jest zajęty odkrywaniem kolejnych warstw siebie jak obieraniem cebuli i dochodzi do wniosku, że pod kolejnymi łupinami nic nie ma. Ale ja myślę inaczej. W środku zawsze jest drugi człowiek, czy inni ludzie. Nie jesteśmy monadami. Istniejemy tylko w sieci powiązań, nasza tożsamość jest relacyjna. Uczestniczyłam jak dramaturg w wystawieniu Peera Gynta w teatrze Słowackiego w Krakowie. Ostatni obraz tego spektaklu był taki jak go opisałam w sztuce. Aktor grający głównego bohatera stał na ogromnej, pustej scenie wołając „jest tam kto?“ a światło powoli gasło. Wszystko, co robię w teatrze można opisać tym jednym obrazem. Stoję i wołam do ludzi po drugiej stronie rampy zanim światło zgaśnie.

Pani BOHATERKA JA mówi w pewnym momencie: „No bo co to za temat dla współczesnego teatru, że ktoś przeżywa rozstanie? Powinno być o polityce …“ Gdzie Pani umiejscowiłaby JĘZYK OBCY w aktualnym polskim pejzażu teatralnym? Jak się odbije aktualna sytuacja polityczna w Polsce na teatr?

„Język obcy“ nie został jeszcze wystawiony w Polsce, co mnie nawet nie dziwi. To trudna sztuka, nie wiadomo co w niej jest „naprawdę“ a co „na niby“. Czy ja się śmieję z zaangażowania politycznego? Czy naprawdę apeluję do uczuć Victora Orbana i Jarosława Kaczyńskiego? Poza tym do niedawna tematy takie jak złamane serce naprawdę były obciachem i nie pojawiały się poza repertuarem komercyjnym, farsowym. W teatrze głównego nurtu liczyły się tylko Wielkie Narracje: polityka, kościól, ewentualnie feminizm i reprywatyzacja. Ale od kilku lat widać powrót do tematów bardziej intymnych, są spektakle o stracie dziecka, o matce reżysera, o tym jak reżyserka zachorowała na raka. Współczesna polska polityka zaczęła jako performans przebijać wszystko, co da się zrobić w teatrze. Nie można jej nawet sparodiować, bo sama jest własną parodią. To jest na pewno wpływ, który już w tej chwili widać – twórcom odechciewa się pokazywać ten absurd na scenie, mamy go wystarczająco dużo na codzień. A w kwestiach nie artystycznych, tylko organizacyjnych – na szczęscie większość teatrów podlega samorządom, a te nie są jeszcze całkowicie przejęte przez partię rządzącą, chociaż i to się powoli zmienia.

Które ważne pytanie według Pani brakuje w tym wywiadzie? Proszę je zadać sobie, i jeżeli to jest możliwe, odpowiadać na pytanie.

Dziękuję za rozmowę.

Link do niemieckiej wersji
Porträts  Text über "Maria Wojtysko,Fremdsprache"(Wolfgang Barth)

Interview mit Maria Wojtyszko über ihr Stück Fremdsprache

© Foto: Jakub Krofta
Das Interview führte Wolfgang Barth, Übersetzung Deutsch/Polnisch Andreas Volk

Liebe Maria,

Ein Motto für FREMDSPRACHE ist ein Zitat von J. M. Pliszewska: „Die Wirklichkeit hat im Übrigen nie jemanden interessiert …“ In Reaktion auf den Rezensenten von „PHANTASMEN DES POLITISCHEN“ sagt ICH: „Keine Ahnung, wer Pliszewska ist.“ Können Sie uns weiterhelfen?

Ich bin froh, dass Sie danach fragen. Meistens bleiben meine Textspielereien unbemerkt. Pliszewska gibt es nicht und hat es auch nie gegeben. Das Stück handelt davon, wie wir uns im Postfaktischen verlieren, ich habe mich deshalb bemüht, Realität und Fiktion so gründlich wie möglich zu durchmischen. Ich wollte zeigen, dass die Situation, in der wir nicht mehr in der Lage sind, zwischen Fakten und Narrationen zu unterscheiden, verführerisch, zugleich aber auch verhängnisvoll ist. Wir sind von Fake News umgeben, in ständiger Angst, dass wir, selbst wenn es eine Wahrheit gibt, keine Mittel finden, zu ihr vorzudringen. Es ist wie in einer toxischen Beziehung, in der keine festen Regeln gelten. Etwas, was noch vor ein paar Jahren eine Verschwörungstheorie zu sein schien, ist heute eine Tatsache, während sich Fakten von gestern als unsinnig herausstellen, und so weiter. Ich glaube, die Menschheit hat in ihrer Geschichte noch nie eine derartige emotionale Destabilisierung erlebt. Unsere Wirklichkeit ist wie ein Kabinett mit verzerrenden Spiegeln; das Zitieren nicht existierender Personen ist meine Art, dieser Absurdität Ausdruck zu verleihen.

Der Drehbuch-Workshop „Turning Point“ spielt eine Rolle bei der Strukturierung Ihres Stückes und ermöglicht viele Aussagen. Haben Sie selbst einmal an einem Workshop von Philip LaZebnik teilgenommen oder Ähnliches erlebt?

Philip LaZebnik ist eine echte Person. Er war mein Drehbuchbetreuer bei einem der vielen Workshops, an denen ich teilgenommen habe. In meinem Stück symbolisiert er eine Welt, in der es klare Regeln gibt, wie man vorzugehen hat. Er ist die Figur des guten Vaters. Ich habe Philip in einer für mich sehr schwierigen Zeit kennen gelernt, und es beruhigte mich damals ungemein, über die Struktur meines Drehbuchs zu sprechen. Ich mag Kochrezepte, Beipackzettel, Bedienungsanleitungen und Schreibmethoden. Sie wiegen mich in dem irrigen Glauben, dass die Welt nicht chaotisch ist. Und Philip LaZebnik ist zudem einer meiner Lieblingsmenschen auf der Welt. Ich glaube, er verdient es, in Stücken vorzukommen, denn er ist nett, witzig und empathisch, und er hat mir damals mit dem Drehbuch wirklich geholfen.

Gibt es Tereszczyńska und den rosa Fiat Cinquecento?

Frau Tereszczyńska existiert wirklich, aber sie ist jemand anderes als im Stück. Sie hat es sich mit mir verscherzt, weil sie meinen Sohn schlecht behandelt hat, und da ich nicht besonders gut darin bin, mich im normalen Leben gegen Ungerechtigkeiten zur Wehr zu setzen, habe ich meinen Frust im Stück an ihr abgelassen. Manchmal braucht man beim Schreiben einen Vornamen oder einen Nachnamen für eine unsympathische Figur, und ich glaube, jede Schriftstellerin/jeder Schriftsteller hat einen Fundus an Namen, aus dem sie/er sich bedient.

In der Personenliste des Stückes stehen 19 Rollen, es gibt 36 Szenen, die Bühne muss als räumlich und zeitlich offener Ort aufgefasst werden. Für die Regie ist dies sicher eine Herausforderung. Gibt es hierzu schon Erfahrungen? Haben Sie selbst Vorstellungen oder Vorschläge?

Jeder meiner Texte enthält eine starke räumliche Vision, da ich in der Regel für eine bestimmte Bühne schreibe. Im Normalfall kenne ich die Besetzung, bevor ich mich an den Computer setze, und später betrachte ich es als meine Pflicht, an den Proben teilzunehmen. Mein Schreiben ist organisch mit einem konkreten Theater verbunden. FREMDSPRACHE habe ich für das Prager Theater X10 geschrieben, für eine Bühne, die früher ein Kinosaal in einem Kulturhaus gewesen ist. Im Grunde ein Ort der Off-Kultur, an dem es keine Garderoben oder andere Annehmlichkeiten gibt, die an großen Theatern eine Selbstverständlichkeit sind. Wir haben sofort die Entscheidung getroffen, dass die Schauspieler sich auf der Bühne umziehen werden. Regie führte Jakub Krofta, mit dem ich oft zusammenarbeite. Unser gemeinsamer Weg besteht darin, dass wir auf alles Unnötige verzichten, weil wir fest davon überzeugt sind, dass die Kraft des Theaters in seiner Einfachheit liegt. Es genügt, dass jemand auf eine leere Bühne hinaustritt und sagt „Ich bin ein Gorilla“, und schon ist er dieser Gorilla, mehr braucht es nicht. FREMDSPRACHE haben wir in Prag mit sechs Schauspielern aufgeführt, die sämtliche Rollen gespielt haben. Das geht.

Jacek Wakar und Thomas Irmer verweisen in der Einführung zu Polen ist ein Mythos [Polska jest mitem] auf die Bedeutung des Stückes Die Kartothek von Tadeusz Różewicz für FREMDSPRACHE. Würden Sie dem zustimmen?

Fast jedes polnische zeitgenössische Stück wird mit Różewiczs Kartothek verglichen. Oft machen wir uns unter Kollegen und Kolleginnen darüber lustig. Aber es stimmt natürlich, dass der Erfolg der Kartothek Texten, die keine klassische Dramenstruktur aufweisen, die nicht auf einer spannenden Handlung, sondern auf Introspektion gründen, den Weg geebnet hat. Obwohl ich, wenn ich selbst meine Inspirationsquellen benennen sollte, weniger auf Różewicz und vielmehr auf verschiedene Arten von Stand-up-Comedy oder auch auf das Improvisationstheater verweisen würde.

Sie greifen in Ihrem Stück auf Henrik Ibsen zurück, zum Beispiel beim Vergleich des Menschen mit einer Zwiebel. Welche Bedeutung hat für Sie Peer Gynt in Bezug auf FREMDSPRACHE?

Peer Gynt ist ein wunderschöner Text, eben gerade, weil er vieles im Unklaren lässt und von einer schriftstellerischen Verantwortungslosigkeit zeugt, die zur Folge hat, dass viele Erzählstränge einfach abbrechen, nicht recht zusammenpassen. Doch innerhalb des Dramas gibt es dieses verzweifelte Rufen, diesen Wunsch, verstanden werden zu wollen, diese Suche nach einem Kontakt zu den Mitmenschen. Peer ist damit beschäftigt, weitere Schichten seiner selbst zu entdecken, wie beim Schälen einer Zwiebel, und gelangt letztendlich zu dem Schluss, dass sich auch unter allen weiteren Schalen nichts verbirgt. Ich denke da anders. Im Innern gibt es immer den oder die anderen Menschen. Wir sind keine Monaden. Wir existieren nur in einem Netz von Beziehungen, unsere Identität besteht aus einem Beziehungsgeflecht. Ich war Dramaturgin bei einer Peer-Gynt-Inszenierung am Słowacki-Theater in Krakau. Die Schlussszene dieser Aufführung sah genauso aus, wie ich sie im Stück beschrieben habe. Der Schauspieler, der die Hauptrolle gespielt hat, stand auf der riesigen, leeren Bühne und rief: „Ist da jemand?“, und langsam verlosch das Licht. Alles, was ich am Theater mache, lässt sich mit diesem einen Bild beschreiben. Ich stehe da und rufe zu den Leuten auf der anderen Seite der Rampe, bevor das Licht ausgeht.

Ihre Protagonistin ICH sagt: „Das ist schließlich kein Thema für das zeitgenössische Theater, dass jemand eine Trennung durchlebt. Ein Theaterstück sollte von Politik handeln.“ Warum spielt dieses Thema dennoch eine wesentliche Rolle? Welchen Platz weisen Sie FREMDSPRACHE in der aktuellen polnischen Theaterlandschaft zu? Wie wirkt sich die aktuelle politische Situation auf das Theater aus?

FREMDSPRACHE wurde noch nicht in Polen aufgeführt, was mich nicht einmal überrascht. Es ist ein schwieriges Stück, man weiß nicht, was in ihm „wirklich“ und was nur „scheinbar“ existiert. Mache ich mich über politisches Engagement lustig? Appelliere ich tatsächlich an die Gefühle von Viktor Orbán und Jarosław Kaczyński? Außerdem hatten Themen wie gebrochene Herzen bis vor kurzem im Theater keine Konjunktur und tauchten nur im kommerziellen Boulevardtheater auf. Im Mainstream-Theater zählten nur die Großen Narrationen: Politik, Kirche, eventuell Feminismus und Reprivatisierung. Aber seit einigen Jahren lässt sich eine Rückbesinnung auf intimere Themen beobachten, es gibt Schauspiele über den Verlust des Kindes, über die Mutter des Regisseurs, die Krebserkrankung der Regisseurin. Die aktuelle polnische Politik begann als eine Performance, alles in den Schatten zu stellen, was man im Theater machen kann. Man kann sie nicht einmal parodieren, weil sie eine Parodie ihrer selbst ist. Das Ergebnis ist, dass die Theatermacher darauf verzichten, diese Absurdität auf die Bühne zu bringen – unser Alltag ist bereits voll davon. Und was das Organisatorische des Theatermachens betrifft kann man nur von Glück sagen, dass die Mehrheit der Theater den kommunalen Selbstverwaltungen untersteht, und diese sind noch nicht vollständig unter der Kontrolle der Regierungspartei, wenngleich sich auch das langsam ändert.

Ich danke Ihnen für das Interview.

Link zur polnischen Version   Link zurück zum Bericht über die Lesung
Porträts  Text über "Maria Wojtysko,Fremdsprache"(Wolfgang Barth)

Nico Boon über sein Stück „Tritt auf/Geht ab“ (Komt op/Gaat af)

Foto © Alexia Leysen
Nico Boon, Antwerpen, Autor des Stückes "Tritt auf/Geht ab" (Komt op/Gaat af), aus dem Niederländischen übersetzt von Christine Bais, Auswahl 2021 des deutschsprachigen Komitees Eurodram, schreibt über sein Stück (Text übersetzt von Christine Bais):

In Tritt auf/Geht ab nehme ich die Lebensläufe einer Reihe historischer und zeitgenössischer Personen zum Ausgangspunkt für eine Untersuchung von Bildformung und der Rolle des Zufalls.  

Verschiedene Lebensgeschichten werden verknüpft: die der amerikanischen Fotografin Margaret Bourke-White, des argentinischen Freiheitskämpfers Che Guevara, eines Amsterdamer Buchhändlers, meiner Großmutter, meines Vaters und meiner Mutter, meines Nachbarn sowie meine eigene.

Alle Geschichten sind thematisch miteinander verbunden. Es geht immer um Fotografie, um Vergänglichkeit, um Krankheit und Medizin, um (mangelnde) Kontrolle und um die Rolle des Zufalls. Vor allem aber geht es auch darum, wie man ein Leben nacherzählt, um das „framen“ einer Geschichte, um das Lenken des Blicks, das Weglassen dessen, was nicht ins Bild passt, und um das subtile Gleichgewicht zwischen Wahrheit und Fiktion.

Die Erzählweise ist hierbei divers und abwechslungsreich: teils emotional, teils distanziert und fast journalistisch, teils humoristisch, teils in Gestalt einer Liste. Diese Formenvielfalt ist mir wichtig, da dieser offene, mäandernde Erzählstil viel Raum für die Fantasie des Publikums lässt.

Ich bin davon überzeugt, dass die Reichweite von Tritt auf/Geht ab nicht auf den niederländischen Sprachraum beschränkt ist. Einerseits, weil der Text einige internationale Lebensgeschichten enthält, die sich in Antwerpen, München, New York, Südkorea, Lateinamerika, Brüssel und Amsterdam abspielen, was dem Text internationales Fluidum verleiht, und andererseits – und das ist noch entscheidender – weil die Themen universell sind und daher auch ein anderssprachiges Publikum erreichen können.

So nimmt Tritt auf/Geht ab die Rolle des Zufalls in einem Menschenleben unter die Lupe. Haben wir den Verlauf unseres Lebens eigentlich unter Kontrolle? Wir leben in einer Zeit, in der der Fokus auf das Individuum gerichtet ist, auf Autonomie, persönlichen Erfolg und Eigenständigkeit. Aber wenn uns diese seltsamen Corona-Zeiten eines lehren, dann wohl, dass diese Illusion der Autonomie nur teilweise standhält. Andere, unkontrollierbare und unvorhersehbare Kräfte haben einen viel größeren Einfluss auf unser Leben, als wir denken.

Unsere Leben sind dabei durch unzählige Verbindungen mit dem Leben anderer und mit dem der Welt verknüpft. Diese Thematik macht Tritt auf/Geht ab zu einem Text, der gerade in den kommenden Jahren sehr relevant sein könnte. 

Darüber hinaus geht es in Tritt auf/Geht ab auch um Fotografie und Bildformung. Dieser Konflikt zwischen Wahrheit und Bild, der als subtile Dramaturgie zwischen den Zeilen schlummert, ist ein Thema, das im heutigen gesellschaftlichen Diskurs von großer Bedeutung ist. Wir leben in Zeiten postfaktischer Politik und einer breiten, digitalen Streuung von Bildern: das richtige „Framing“ scheint für viele ausschlaggebend, von Lobbyisten über Politiker bis hin zu Influencern und Werbeagenturen.

In Tritt auf/Geht ab beschreibe ich das Leben der verschiedenen Protagonisten anhand von Fotos, die einen entscheidenden Moment in ihrem Leben fixieren. Ich versuche, die Geschichte hinter den Bildern zu erzählen, probiere herauszufinden, was ein Foto nicht erfassen kann, was aus dem Bild wegretuschiert oder gephotoshoppt wurde.

Damit geht es in Tritt auf/Geht ab auch um die subtile Manipulation, die dem Erzählen einer Geschichte innewohnt. Bei jeder Geschichte muss ein Erzähler Entscheidungen treffen: Was lasse ich weg? Worauf gehe ich ein? Was verschweige ich, um den Effekt zu vergrößern?

Kann Tritt auf/Geht ab nur von mir selbst gespielt werden? Nein, sicher nicht. Die Übersetzung wurde aus der Überzeugung heraus angefertigt, dass dieser Text sich hervorragend eignet für neue Inszenierungen, die ihm eine ganz eigene künstlerische Richtung geben dürfen und können. Auch wenn einige Anekdoten meiner eigenen Erinnerung entsprossen sind, ist der Erzähler doch auch nur eine der Figuren. Seine Erinnerungen an die Schauspielschule, an die Krankheit seiner Eltern, an den Nachbarn und  an die Vergangenheit seiner Großmutter können sehr gut auch von einem anderen Schauspieler oder einer Schauspielerin gespielt werden. Ich habe Tritt auf/Geht ab als Monolog inszeniert, aber es könnte auch durchaus interessant sein, das Stück mit verschiedenen Erzähler*innen zu spielen.

Wie zu Beginn des Stückes angegeben, besteht es aus mehreren Teilen, die in beliebiger Reihenfolge aufgeführt werden können. Verschiedene Anordnungen können jeweils unterschiedliche Aufführungen ergeben, die andere inhaltliche Akzente setzen oder andere gestalterische Konsequenzen haben.   

“All we have is our history, and it does not belong to us.” (José Ortega y Gasset)

Nico Boon (*Antwerpen, 1978) ist ein flämischer Dramatiker und Theatermacher. 2006 schloss er sein Regiestudium am RITCS (Royal Institute for Theatre, Cinema and Sound) in Brüssel mit einem Master ab. In den letzten Jahren war er in verschiedenen Theatergenres tätig. Er schrieb und inszenierte große Produktionen mit vielen Schauspieler*innen und entwarf kleine, radikale Location-Projekte. Darüber hinaus unterrichtet er an der LUCA School of Arts in Löwen. Sein Theatertext Tritt auf/Geht ab war 2019 nominiert für den Taalunie Toneelschrijfprijs, den wichtigsten Theatertextpreis des niederländischen Sprachraums, und wurde von Christine Bais ins Deutsche und von Paul Evans ins Englische übersetzt.
Zurück Porträts

Interview mit Christine Bais über ihre Übersetzung des Stückes von Nico Boon „Tritt auf/Geht ab“ (Auswahl 2021) aus dem Niederländischen

Foto © privat
In Vorbereitung der Lesungen aus den Stücken der Auswahl 2021 des deutschsprachigen Komitees Eurodram am Deutschen Nationaltheater Weimar am 29. August 2021 im Rahmen des Kunstfestes Weimar führte Charlotte Bomy (Eurodram) das nachstehende Interview mit Christine Bais.

1) Liebe Christine, du bist freiberufliche Übersetzerin und arbeitest unter anderem zu flämischer und holländischer Dramatik. In welchem Zusammenhang/Rahmen hast du das Stück von Nico Boon „Tritt auf/Geht ab“ entdeckt und ins Deutsche übersetzt? 

Die meisten Übersetzungen fertige ich in Auftrag von Theatern, Theatergruppen und Verlagen an, aber ich bin selbst auch immer auf der Suche nach guten Texten, die für das deutschsprachige Theater interessant sein könnten. Nico Boon fand ich auf der Autorenliste vom Literaturfonds Flanders Literature, der sehr engagiert und mit einem speziellen Förderprogramm flämische Theaterliteratur im Ausland promotet. Boons Texte waren bisher noch nicht übersetzt. „Tritt auf/Geht ab“ hat mich gleich beim ersten Lesen umgehauen. Ich nahm Kontakt mit dem Autor auf, der wie ich große Lust hatte, mit diesem Text Schritte Richtung Deutschland zu unternehmen. Dank der finanziellen Unterstützung von Flanders Literature konnte ich sein Stück übersetzen und im deutschsprachigen Raum anbieten.

2) Welche besonderen Herausforderungen birgt der Text und wie hast du sie gelöst?

 Der Text besteht aus mehreren Teilen, die sich stilistisch sehr unterscheiden, aber thematisch eng miteinander in Verbindung stehen, ohne einem klassischen Stückaufbau zu folgen. Sie können laut Autor sogar in unterschiedlicher Reihenfolge gespielt werden.

Es war wichtig, inhaltlich präzise zu arbeiten und gleichzeitig die vielen Klangfarben des Textes widerzuspiegeln. Das gilt natürlich immer und für alle Theatertexte, aber bei „Tritt auf/Geht ab“ fand ich die Variationen im Erzählstil und die offene Struktur in Kombination mit den teilweise subtilen Querverbindungen zwischen den Teilen sehr spannend. Ich habe beim Übersetzen immer wieder heran- und wieder weggezoomt. Wenn ich eine Weile mit Details beschäftigt war, habe ich den Text danach nochmal im Ganzen gelesen, oft auch laut, das hilft, den treffenden Rhythmus zu finden und sich mit dem Text sehr vertraut zu machen. Bei „Tritt auf/Geht ab“ entdeckt man vieles erst bei genauerem Hinsehen.

Nico Boon benutzt in diesem Text gerne Aufzählungen, um mit wenigen Worten starke Bilder und Effekte zu erzeugen. Einer der Teile des Stücks besteht sogar komplett aus einer sehr dynamischen Liste, die Passagen enthält, bei denen alle Zeilen mit demselben Wort beginnen. In der deutschen Grammatik ging das so nicht, deshalb habe ich hier eine grammatikalische Änderung vorgenommen, um diesen Rhythmus zu erhalten. Das heißt, grammatikalisch weiche ich hier vom Quelltext ab, bleibe aber gerade dadurch näher am Text. Auch bei einem Wortspiel mit der wortwörtlichen und übertragenen Bedeutung einer Wendung musste ich umformulieren, da es sonst verloren gegangen wäre. Last but not least enthält das Stück auch ein gereimtes Gedicht. Um meiner Kreativität hier auf die Sprünge zu helfen, habe ich mit einem Kollegen gebrainstormt, eine faszinierende, effiziente und vergnügliche Methode, die zu Ergebnissen führt, auf die der oder die Einzelne vielleicht nicht oder nicht so schnell gekommen wäre. Ich profitiere sowieso vom Austausch mit Kolleg*innen, im Allgemeinen oder im konkreten Fall und vor dem Abschluss der Übersetzung habe ich sie auch lektorieren lassen, ein sehr wertvoller Teil dieses Prozesses.

3) Welche Gedanken oder Gefühle hat der Text bei dir ausgelöst?

 „Tritt auf/Geht ab“ hat mich stark berührt, so wie er unsere Menschlichkeit zeichnet. Er macht die Verletzlichkeit des Lebens sehr konkret fühlbar ohne sentimental zu werden. Einerseits stehen wir mehr oder weniger verloren da, im Chaos, dem Zufall ausgeliefert, andererseits können wir das Leben beeinflussen, sind immer in Verbindung, können Erinnerungen formen, Geschichten, und so unserem Leben Bedeutung geben und Halt. Aber wie (re)konstruieren wir Biographien? Was beleuchten wir, was lassen wir weg, was sind dabei unsere Triebfedern? Welche Verantwortung und Macht verbirgt sich in der Formung von Bildern? Welche Kraft bietet sie, wo schränkt sie ein oder manipuliert sie? Wo verläuft die Grenze zwischen Wahrheit und Fiktion?

Die Geschichten in „Tritt auf/Geht ab“ sind wie Variationen zu den Themen, die Nico Boon hier beschäftigen. Der poetische Text ist dabei abwechselnd persönlich, emotional, humorvoll, journalistisch, politisch, spielerisch, absurd. Ich fand es unheimlich inspirierend und wohltuend, mit dem Text durch all diese Facetten des Fühlens und Denkens zu reisen, immer wieder Perspektiven wechselnd. 

Ich danke dir für dieses Interview.

Geboren 1972 in Düsseldorf, studierte Christine Bais von 1992 bis 1998 Theater-, Film- und Fernsehwissenschaften, Literaturwissenschaft und Linguistik an der Freien Universität Berlin. Neben ihrem Studium arbeitete sie als Regie- und Produktionsassistentin. Seit 2000 lebt und arbeitet sie in Amsterdam. Seit 2009 ist sie freiberufliche Übersetzerin. 
zurück zu "Portraits"  zum Text von Nico Boon über "Tritt auf/Geht ab"  zum Bericht über die Lesung  Übersetzung Abke Haring